Przejdź do głównej zawartości

Rozdział 2: Black się czerwieni

        W ciągu całego tygodnia Lily miała pełne ręce roboty. Obowiązki prefekta jak i zbliżające się egzaminy zawalały ją całkowicie robotą, tak, że nawet Irma pukała się w głowę, widząc jak Lily bierze z biblioteki kolejne książki.
- Gdzie tym razem znikasz? - spytała piątkowego popołudnia, gdy Lily wstała od stołu przy którym odrabiały wspólnie pracę z trasmutacji. Irma wyraźnie sobie z nią nie radziła, jednak uparła się, że uda jej się zrobić zadanie dla zaawansowanych. - Obiecałaś mi pomóc.
Evans skrzywiła się.
- Siedzimy już nad tym dwie godziny. Muszę pomóc trzecioklasiście, McGonagall wymogła na mnie udzielanie korepetycji.
- Też mogłabym pomóc! - obruszyła się Irma, czując się zgorszona tym, że wiedza Evans jest bardziej szanowana wśród nauczycieli. - Dlaczego mnie nikt nie spytał?
Lily wzruszyła ramionami z trudem powstrzymując się od przewrócenia oczami. Pewnie dlatego, że jesteś taka przemądrzała, pomyślała, jednak nic nie odpowiedziała. Zabrała książki do torby i wyszła, mówiąc, że wróci wieczorem. Przechodząc przez portret niemal zderzyła się z Veronicą.
- Przepraszam – mruknęła wystraszona, spoglądając niepewnie na jej bladą twarz.
- Jasne. - Dziewczyna spojrzała na nią nieprzychylnie, jej wzrok jednak złagodniał, gdy zobaczyła wystraszoną minę Evans. - Nie stresuj się tak – dodała w końcu, mijając ją.
Lily patrzyła za nią lekko skonfundowana, dziwiąc się własnej reakcji. Przecież nic takiego się nie stało. Nie wiedziała skąd to zdenerwowanie.
Odwróciła się, tym razem stając twarzą w twarz z Syriuszem. Chłopak jakby pojawił się znikąd.
- Black.
- Evans. Znowu się uczysz, kujonie. - Chłopak zmarszczył brwi, uśmiechając się lekko.
- Znowu się obijasz, leniu. - Syriusz wyszczerzył zęby na te słowa.
- I tak zdam – odparował bezczelnie. Evans chwyciła się pod boki.
- Wiem. Niestety. Znowu quiddtich? - spytała wskazując głową miotłę, którą trzymał na ramieniu.
- Nie, pieliłem grządki, panno oczywistość. - Po chwili zreflektował się, wiedząc, że może uda mu się teraz jakoś pomóc przyjacielowi. - Gdybyś widziała jak James dzisiaj grał! To naprawdę świetny kapitan! - zaczął entuzjastycznie, jednak Evans przerwała mu, unosząc dłoń.
- Wiem. Dwa mistrzostwa. Dzięki za reklamę, miałam już niestety przyjemność słyszeć. Daruj sobie.
Black zaśmiał się. Chyba powinien być bardziej subtelny.
- Czego uczysz się dziś?
Evans machnęła ręką.
- Korepetycje z urzędu. Pomysł McGonagall.
- O, mi też proponowała! No co? - Zaperzył się, widząc powątpiewające spojrzenie Evans. - Rozrabiam, przeszkadzam, to fakt. Ale jestem bardzo zdolnym i pojętnym uczniem. - Mrugnął do niej porozumiewawczo. Evans parsknęła śmiechem.
- Nie wątpię. Co jej odpowiedziałeś?
Black zmierzył ją wzrokiem. Po prawdzie odmówił, jednak teraz wpadł na pomysł, że takie wspólne korepetycje mogłyby pomóc mu zdobyć dla Rogacza parę punktów. Być może, gdyby James sam zaczął uczyć... Ale lepiej w innym terminie niż Evans, ona musi najpierw być bardziej przychylnie nastawiona, o co on się już postara. Będzie musiał przejść się jutro do McGonagall. I pogadać z Rogaczem.
- Że się zastanowię. Ale tak myślę... W sumie, czemu nie? Wiesz, że James też dostał propozycję? - Uśmiechnął się na widok przerażonej jej miny. Zerknął jednocześnie na zegarek. - No, uciekaj, kujonie. Bo się spóźnisz.
Klepnął ją lekko w ramię, wchodząc do pokoju wspólnego. Odwrócił się, by spojrzeć na Evans, która dalej nie ruszyła się z miejsca. W tej samej chwili odwróciła się, by spojrzeć na niego, a jej twarz rozjaśnił lekki uśmiech.
- Mam nadzieję, że cię już dzisiaj nie spotkam. - Pokazała mu język. Syriusz parsknął śmiechem.
- I vice versa.
Lily zaśmiała się i ruszyła zdecydowanie przed siebie.




        Syriusz zakręcił zimną wodę, otrzepując włosy w sposób, który bardzo przywodził na myśl psa. Lekko skostniały, czując jak jego skóra napręża się, jakby przeszywana drobnymi igłami, sięgnął po ręcznik by szybko się ogrzać. Po treningu uwielbiał brać chłodny prysznic. Zawsze potrafił wydobyć z jego mięśni resztki sił na pozostałą część dnia. Naciągnął na siebie bokserki, ściągnął brudne szaty z wieszaka i wyszedł do dormitorium, gdzie James ślęczał nad wielkim wykresem przedstawiającym boisko quidditcha. Rozrysowywał na nim w skupieniu umiejscowienie poszczególnych graczy.
- Jak nowa taktyka? - spytał Syriusz opadając ciężko na łóżko. Brudne szaty niedbale wrzucił do kufra. Potem przygotuje je dla skrzatów. Rozciągnął się wygodnie na chłodnej kołdrze. James nawet nie podniósł na niego wzroku.
- Na ukończeniu – mruknął w skupieniu. Black westchnął lekko znudzony. Jego przyjaciel od kilku dni wciąż siedział nad nową taktyką cały czas tylko coś zmieniając. Drużyna miała już tego serdecznie dość – cały czas próbowali nowych rzeczy, zamiast skupić się na jednej i dobrze ją wyćwiczyć. Fakt, że mecz finałowy ze Ślizgonami zbliżał się nieuchronnie w żaden sposób nie podnosił ich na duchu. Syriusz miał co do niego same najgorsze przypuszczenia.
- Dałbyś już spokój. Twoja taktyka jest już idealna.
James tylko łypnął na niego spod brwi.
- Ja tu jestem kapitanem – warknął, pochylając się nad wykresem. Syriusz westchnął teatralnie, przewracając oczami. No tak, James znowu był nie w sosie. Ciekawe co stało się tym razem? Evans wyglądała jakby nie myślała o nim? Może krzywo na niego spojrzała? A może zamieniła słowo z jakimś Krukonem, na którym jego przyjaciel już planował krwawą zemstę? Nie miał pojęcia jak kiedyś mógł to uważać za zabawne.
- Też odmówiłeś McGonagall korepetycji?
James spojrzał na niego zaskoczony.
- No chyba. Mam dość roboty z tym. – Wskazał na wykres na kolanach. - No i egzaminy. Nie mam czasu męczyć się z dzieciakami, którym nie chce się uczyć. A co? Też odmówiłeś?
- W sumie to może je przyjmę. Małolatom przyda się trochę pomocy. - James spojrzał na niego wielkimi oczami. Syriusz mrugnął do niego. - Tobie też bym radził. Twoja ukochana kujonka też uczy.
James spojrzał na niego nierozumiejącym spojrzeniem.
- Nie wiem do czego zmierzasz. Przecież i tak z nią tam nie pogadam. A poza tym skąd wiesz? - Łypnął na niego podejrzliwie. Syriusz zmieszał się lekko, jednak starał się tego po sobie nie pokazać. Nie wspominał Rogaczowi o swoim ociepleniu kontaktów z Evans, ani o swoim planie. Nie wiedział czemu, ale nadal chciał to zachować dla siebie.
- Widziałem rozpiskę u McGonagall – skłamał gładko. Po czym popukał się w czoło. - Jak możesz nie wiedzieć czemu miałoby ci to pomóc? Mógłbyś zarobić kilka plusów u niej. Pokazać się z innej strony.
Twarz Pottera rozjaśniła się.
- A wiesz, że masz rację, Łapo? - Zerknął na niego. - Ja mam już swój mały plan – zaczął tajemniczo. - Ale to może tylko pomóc. - Uśmiechnął się radośnie, powracając do pracy nad wykresem. Jego ruchy stały się o wiele bardziej entuzjastyczne. Blackowi mina zrzedła na myśl o ewentualnym planie Rogacza, jednak ten nawet po usilnych namowach nie chciał nic zdradzić. Znając jego, plan pewnie był subtelny niczym Ogniomiot Węgierski.
- To ja skoczę do McGonagall. – Naciągnął spodnie i koszulkę. James tylko kiwnął głową.
- Nie bierz tego za dużo. I nie w trakcie treningów! - krzyknął za nim, gdy Black znikał już za drzwiami. Syriusz entuzjastycznie udał się do gabinetu McGonagall.




        Do końca maja został tydzień, a do egzaminów trochę ponad dwa tygodnie. Lily była przemęczona. Oprócz oczywistych obowiązków prefekta, co obejmowało dyżury w bibliotece i na korytarza, nie dość, że miała mnóstwo nauki, to jeszcze zawalona była korepetycjami. Prawie dzień w dzień przez bite dwie godziny, czasem nawet więcej, próbowała wbić do głowy małolatom jakąś wiedzę.
- Joey, naprawdę. Proszę. Musisz sobie po prostu wyobrazić jak guzik zmienia się w biedronkę. - Chłopiec popatrzył na nią jakby wyrosła jej trzecia głowa. - Przecież dwa dni temu szło ci to całkiem nieźle – powiedziała zrezygnowana, a Joey wzruszył tylko ramionami.
- Zapomniałem.
Lily poczuła wielka ochotę uderzenia głową w stół. Zerknęła na drugi koniec sali, gdzie Syriusz pochylał się nad wykresem z astronomii drugoklasisty z Hufflepuffu. Pokazywał mu coś na mapie, tłumacząc entuzjastycznie. Chłopiec spoglądał na niego wielkimi oczami, by po chwili zaśmiać się cicho. Evans przewróciła oczami. No tak, Black potrafił się tylko wydurniać. Wróciła spojrzeniem do Joey'ego, wzdychając ciężko.
- Więc jeszcze raz. Skup się!

        Gdy niecałą godzinę później wyszła z sali czuła, że chyba nie da rady dojść do wieży o własnych siłach. Oparła się ciężko o ścianę, zamykając oczy i masując skronie. Głowa jej pękała. Poczuła się jeszcze gorzej, gdy przypomniała sobie o nieskończonym opisie antidotum na wywar powodujący utratę słuchu, który obiecała Slughornowi dostarczyć następnego dnia. Wciąż tkwiła w połowie, nie wiedząc jak uwzględnić w tym wszystkim zbawienny wpływ woskowiny z końskich uszu. Skrzywiła się na samą myśl.
- Matko, nie mów, że wyczułaś mnie węchem, Evans, że tak się krzywisz. - Usłyszała rozbawiony głos. Otworzyła oczy. Syriusz spoglądał na nią z kpiącym uśmiechem.
- Po trzech godzinach korepetycji mój węch ulega znacznej poprawie – odparła kąśliwie.
- Taka cecha kujonów?
- Och, zamknij się.
Ruszyła powolnym krokiem w stronę wieży. Syriusz podążył za nią.
- Zmęczona? - spytał swobodnym tonem, jak gdyby nigdy nic. Łypnęła na niego groźnie.
- Ja uczyłam, może w przeciwieństwie do niektórych. - Jej spojrzenie zdawało się mrozić. Black zaśmiał się.
- Och, ja też uczyłem. Skąd to spojrzenie?
Dziewczyna prychnęła.
- Widziałam jak się śmialiście w najlepsze zamiast pracować.
- To, że mam inne metody wcale nie znaczy, że nie umiem wykonać powierzonego mi zadania – burknął groźnie. No tak, Evans jak zwykle uważała się za lepszą. Spojrzała na niego powątpiewająco. Był pewien, że dosłyszał kpinę w jej głosie.
- A jakież to metody?
- Czasem lepiej coś wchodzi do głowy, gdy traktuje się to z przymrużeniem oka.
Lily zdawała się nie rozumieć.
- Och, zrobić z tego zabawę, coś śmiesznego, coś czym warto się zająć - powiedział Syriusz niemal znudzonym tonem. No tak, pomyślał. Kujony kują, dla samej radości kucia. Nie sprawia im radości, że coś wiedzą czy rozumieją.
- Zabawę? - Evans nadal była sceptyczna.
- Pomyśl nad tym. Chyba lepiej się przyswaja nowe rzeczy, gdy nauka kojarzy się przyjemnie.
- Nigdy tak na to nie patrzyłam. Nie potrzebna mi była zabawa jako zachęta do nauki. Och przestań z tym swoim spojrzeniem – obruszyła się, gdy Syriusz spojrzał na nią kpiąco. - Wiem, co myślisz. Co wszyscy myślą. Evans kujonka. Wiem to! Ale ty też mógłbyś sobie z czegoś zdać sprawę. - Spojrzała na niego ze złością. Dobre nastawienie sprzed paru chwil prysnęło jak bańka mydlana. - Nie zawsze łatka przypięta komuś przez innych jest prawdziwa.
Z tymi słowy odwróciła się na pięcie i ruszyła w przeciwnym kierunku. Syriusz patrzył za nią zdziwiony. Kompletnie go zatkało, a rzadko się zdarzało by Blackowi brakło słów.
- Ale Evans... Pokój Wspólny jest w tę stronę!
W odpowiedzi dobiegł go tylko cichy pomruk złości. Wzruszył ramionami, trawiąc w myślach jej słowa. Co on właściwie wiedział o Evans? Czy ktokolwiek?
Co wiedział James?



        Przez kilka następnych dni Evans ignorowała go. Gdy spotykali się na korytarzu mijała go niczym chmura gradowa, zdenerwowana i milcząca, wzrokiem niemal ciskając pioruny. On jednak postanowił nic sobie z tego nie robić. Wystarczało, że James był na niego dodatkowo zdenerwowany.
- Mówiłeś, że Lily też udziela korepetycji. Nie mogłeś mnie zapisać w tym samym czasie, co ona? - spytał ze złością, gdy wychodzili z sali po obronie przed czarną magią. Przez otwarte okna wdzierały się promienie słońca i przyjemnie ciepły wiatr. Przystanęli przy jednym z nich patrząc na zielone błonia i skrzącą się w oddali taflę jeziora. Wielka kałamarnica grzała się przy brzegu, wystawiając macki nad krawędź wody.
Syriusz zacisnął zęby. Co miał powiedzieć? Że celowo zapisał go na inną godzinę niż Lily, bo wiedział, że wtedy może wszystkiego nie zepsuje? Co prawda on też teraz nie rozmawiał z Evans i nie mógł prowadzić dalej swojego planu, jednak dałby sobie rękę uciąć, że ostatnio była jakoś mniej negatywnie nastawiona do Jamesa. Nie wiedząc czemu poczuł przypływ złości. No tak, a z nim nie rozmawiała. Obrażalska, zadzierająca nosa, mała,...
- Łapo! - Potter wpatrywał się w niego intensywnie. Syriusz otrząsnął się.
- To McGonagall. Ona tak to ustawiła – skłamał. Wiedział, że James nie pójdzie tego zmienić, ostatnimi czasy miał z opiekunką Gryffindoru na pieńku. Ten westchnął.
- No trudno. Będę musiał to jakoś przeżyć. - Po tych słowach wspiął się na parapet, by zeskoczyć z drugiej strony na usypaną skarpę. - Chodź, rozerwiemy się.
Syriusz uśmiechnął się pod nosem. No tak, wakacje za pasem, a ten jeszcze wagary. Ale jakoś mu to wybitnie nie przeszkadzało. Przeskoczył za nim na trawę i pognali w stronę jeziora.




- Och, psiakrew! - Lily ze zdenerwowaniem wyciągnęła z kotła rękaw szaty, który zadymił lekko, zmieniając kolor na jaskrawo czerwony. Irma, jej partnerka podczas eliksirów spojrzała na nią poirytowana.
- Możesz mi powiedzieć, co z tobą ostatnio jest? Jesteś taka nerwowa. Chcesz żebyśmy oblały te ćwiczenia? Weź się w garść!
Evans tylko zagryzła wargę nic nie odpowiadając. Zamiast tego chwyciła różdżkę i zgrabnym ruchem oczyściła szatę.
- Za dużo na siebie wzięłaś, ot co – kontynuowała przemądrzałym głosem Irma. - Chyba nawet ja nie poradziłabym sobie z taką ilością zajęć.
Lily spojrzała na nią krzywo.
- Możliwe – mruknęła tylko, powracając do siekania liści mandragory. Po chwili zerknęła ze złością na wolną ławkę pod ścianą. No tak, Black i Potter. Dwóch największych leserów jakich widziała ta szkoła. Jak to się działo, że mieli takie dobre stopnie? I jeszcze Black z tą swoją ironią. Była wściekła na siebie, że mogła przez chwilę pomyśleć, że dałoby się go polubić. Tę jego złośliwość, ironię, kpinę... Ale nie. Jak zwykle musiał się chełpić tym czego to on nie nie potrafił zrobić. Rozpieszczony, wielki Black. Oczywiście.
Wrzuciła do eliksiru liście i chwyciła korzeń Złośliwka Leczniczego. Opary buchające znad kotła nie pomagały jej w skupieniu się. Nawet nie zauważyła jak Slughorn stanął nad ich kotłem, mieszając jego zawartość chochlą.
- Coś mi tutaj nie pasuje, panno Evans – spojrzał na nią zdziwiony. - Czy dodała pani wszystko w odpowiedniej kolejności?
Lily spojrzała na niego zaskoczona, szybko kartkując podręcznik.
- Tak, na pewno. - Przeleciała wzrokiem instrukcje. - Na sto procent. - Przeczytała wszystko jeszcze raz. Slughorn mieszał eliksir ostrożnie, wąchając opary. Chyba sam nie miał pojęcia co może być nie tak.
- Chyba, że to przez twój rękaw. – Slughorn przeniósł spojrzenie na Irmę, która patrzyła na Evans zirytowana.
- Rękaw?
- Lily wsadziła rękaw szaty do eliksiru.
Profesor westchnął.
- To pewnie przez to. Przykro mi, ale zasługujecie co najwyżej na Zadowalający – wpisał ocenę do swojego notatnika i przeszedł dalej wyraźnie zawiedziony.
- Świetnie. Dzięki – mruknęła Irma. Wyczyściła kocioł machnięciem różdżki, zebrała swoje rzeczy i wyszła z sali. Lily zrezygnowana oparła głowę o otwarty podręcznik. Co jeszcze miało pójść nie tak?




        W upalne dni woda w jeziorze chłodzi jak nic innego. W połowie trzeciej klasy Huncwoci znaleźli miłą zatoczkę, niezbyt głęboką, schowaną za wysokimi trawami i niewielkim zagajnikiem. Mało kto tam trafiał, a tym bardziej wpadał na pomysł żeby się wykąpać. Tam jednak w odległości do kilku metrów od brzegu woda nie była głębsza niż dwa metry, czysta woda przepuszczała światło,więc widać było kamieniste dno. Trytony raczej się tam nie zapuszczały.
Syriusz zanurzył się aż po szyję, czując jak gorąco wyparowuje z jego ciała. Na brzegu siedział Remus, który razem z Peterem dołączył do nich zaraz po eliksirach. James paradował zadowolony w samych bokserkach, brodząc po kostki w wodzie.
- Uwielbiam to. Upał, chłodna woda i święty spokój – powiedział rozmarzony. - Dlaczego nie przychodzisz tu z Anabelle? - spytał, spoglądając na Syriusza. Ten zanurzył się całkowicie, po czym wynurzył się, odgarniając włosy z twarzy. Spojrzał na Jamesa jakby ten postradał zmysły.
- Co ty! Żeby potem przyłaziła tu ze swoimi koleżankami i przeszkadzała mi kiedy chcę mieć chwilę spokoju? Lepiej gdy nikt o tym nie wie – powiedział, przepływając kawałek.
Potter wzruszył ramionami.
- Ja bym wziął tu Lily.
Black przewrócił na to oczami, czując nagły przypływ złości. Lily, Lily, Lily. No tak, James nie zmiękł ani na jotę. Przyjrzał się jego smutnej minie.
- A jak tam twój plan? - spytał ostrożnie. Rogacz ożywił się, a Remus i Peter spojrzeli na niego zaciekawieni.
- Plan? - Twarz Lunatyka wyrażała raczej powątpiewanie niż entuzjazm.
- Niedługo go przeprowadzę. Czekam na odpowiedni moment.
- Jesteś pewien, że nie zarobisz znowu w twarz? - Remus był ewidentnie sceptyczny. Widocznie i jemu było już żal Evans. James tylko uśmiechnął się.
- Nie tym razem – powiedział tajemniczo, po czym wskoczył do wody. Po chwili wychylił głowę i spojrzał na Syriusza. - Nie możemy siedzieć tu za długo. Potem mamy trening.
Black zrezygnowany osunął się pod wodę. Nagle poczuł się bardzo zmęczony.



        Kilka godzin później wszedł do pokoju wspólnego, czując, że mięśnie nóg i rąk zaraz odmówią mu posłuszeństwa. Podczas treningu James zachowywał się okropnie. Rządził się strasznie, krzycząc po każdym o byle błąd. Przedstawił im swoją kolejną już ostateczną strategię. Drużyna była pewna, że nie dadzą rady Ślizgonom, przez co morale spadły jeszcze bardziej. Miał dość tego Jamesa, zirytowanego i wybuchowego. I wszystko przez Evans. Wiedział, że jego plan był dobry. Przekonać ją do niego. Po prostu mu nie wyszło. Ale to wcale nie znaczy, że nie może spróbować jeszcze raz. Może nie była dla niego najmilsza pod słońcem, ale on chyba też. Zastanowił się nad tym chwilę. Nigdy specjalnie nie żałował swoich żartów i tego, co powiedział innym.
Jakby wywołał ją w myślach. Lily schodziła ze schodów, niosąc pod pachą dwa zwoje pergaminu. Szybko pospieszył i zastąpił jej drogę. Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Kujon idzie się uczyć. Nie zabieraj mi czasu bo umrę z braku nowej wiedzy w mózgu – powiedziała złośliwie.
Syriusz zdobył się na lekki uśmiech. Ironia. Całkiem nieźle.
- Chciałem... Emm... - Zawahał się. Poczuł, że lekko się czerwieni, pod jej zaskoczonym spojrzeniem. Zaklął w myślach. Black się nie czerwieni! - Och, nie patrz tak! Chciałem przeprosić, okay? Masz rację, nie znam cię i nie powinienem cię oceniać.
Wargi dziewczyny rozciągnęły się w krzywym uśmieszku.
- Black sam z siebie przeprasza. Czekaj, gdzieś tu mam kalendarz, będę to musiała zapisać. Może zrobią z tego jakieś święto? - Odparła kpiąco, jednak z jej spojrzenia zniknął chłód.
- Nie przeginaj, Evans. Przeprosiłem. - Wyciągnął rękę. - Pokój?
- Pokój – odparła, ściskając jego dłoń. - Ach i jeszcze jedno. Może faktycznie miałeś rację z tą zabawą? W sensie, co do nauki – dodała, gdy Syriusz spojrzał na nią, najwyraźniej nie wiedząc o co jej chodzi. Na jego wargach pojawił się pełen satysfakcji uśmieszek.
- Widzisz? Musisz słuchać wujka Syriusza.
Spojrzał na Lily, której mina nagle diametralnie się zmieniła. Znów pojawiła się maska chłodnej, nieprzystępnej pani prefekt.
- Łapo? Liluś? - Usłyszał za swoimi plecami zaskoczony głos Jamesa. Spiął się nagle, czując, że traci grunt pod nogami. Jak wytłumaczy mu, że rozmawiał z Evans? Co powie? Ucięliśmy sobie miłą pogawędkę i naprawdę tylko dlatego, że chcę ci pomóc? Wiedział, że mu nie uwierzy i zrobi z tego wielką aferę. Jeśli chodziło o nią był chorobliwie wręcz zazdrosny. Lily zmierzyła Syriusza spojrzeniem, jakby dobrze wiedziała o czym myśli. Zwróciła ze złością wzrok na Jamesa, zakładając ręce pod boki.
- To samo tyczy się ciebie, Potter. Jeszcze raz opuścisz zajęcia, to osobiście wlepię ci szlaban. I to najgorszy ze wszystkich możliwych.
- A co, tęskniłaś za mną? - spytał James głupkowato. Przyjaciel chwycił go za ramię. Evans prychnęła.
- Twoje niedoczekanie. - Minęła ich, nawet nie spoglądając na Syriusza. James już chciał za nią iść, jednak Black go powstrzymał.
- Daj spokój. Chodź. - Pociągnął go w stronę schodów prowadzących do męskich dormitoriów.


        Lily przeszła kilka kroków i usidła zdenerwowana na jednym z pustych foteli. Oparła twarz na dłoniach, czując natłok emocji, kotłujących się w jej głowie. Black i Potter. Dlaczego uwzięli się akurat na nią?
- A więc Black, tak? - Usłyszała rozbawiony głos, dochodzący z fotela po prawej stronie. Odwróciła się niepewnie. Veronica opierała się o miękki podłokietnik, przez drugi przekładając nogi, na które dzisiaj założyła niebieskie rajstopy. Mierzyła ją rozbawionym spojrzeniem.
- Co Black? - spytała zdezorientowana.
- Lubi cię. Ciekawe co na to Potter. - Uśmiechnęła się figlarnie. Nagle Lily zdała sobie sprawę, że chyba nigdy z nią nie rozmawiała. Poczuła się niepewnie.
- Lubi mnie? Tylko się kłócimy.
Veronica zaśmiała się.
- Jak tam sobie chcesz. Aczkolwiek byłoby to ciekawe, nie sądzisz? Najlepszy przyjaciel Jamesa Pottera zabiera mu ukochaną! - Teatralnie machnęła ręką. - To by było coś. Ale by ludzie gadali!
- On chce pomóc. Nie wiem dlaczego, skoro mu tłumaczę, że nic z tego nie będzie. Nie lubimy się – odparła Evans stanowczo. Jej rozmówczyni wzruszyła ramionami. - Dlaczego ze mną rozmawiasz?
Veronica uśmiechnęła się lekko.
- Wydajesz się być w porządku. I chyba wiesz, że łatki przypinane niektórym osobom nie zawsze są prawdziwe - powiedziała, po czym wstała z fotela i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju. Lily patrzyła za nią zaskoczona, czując jakby cała ta sytuacja była odrobinę nierealna. To było bardzo... Dziwne.

Komentarze

  1. Odcinek mi się podobał. Wyszedł naprawdę dobrze, no i był długi, a takie rozdziały po prostu uwielbiam :D
    Pokazujesz Evans w naprawdę specyficzny sposób, ale jest to fajna odmiana, mimo wszystko. Nie zrobiłaś z niej takiej typowej kujonki, a raczej osobę, która umie odpysknąć. Normalnie uwielbiam jej "charakterek", który da się lubić.
    Natomiast Black zaczyna, a raczej chce poznać prawdziwą Lily Evans. Jednocześnie jest to zastanawiające, bo przecież Łapa jest najlepszym przyjacielem Rogacza. Nie dziwiłabym się, gdyby Syriusz jednak zbliżył się do Lily, mimo że z czasem by się na tym złapał :)
    Bardzo fajny pomysł wymyśliłaś z tymi korepetycjami. Chyba sama bym na takie COŚ nie wpadła i masz tutaj ogromnego plusa ode mnie.
    Kończąc powiem, że intryguje mnie te słowa Veronicii, bo jeśli jest to prawda to Evans zbyt szybko nie uwolni się od towarzystwa Pana Blacka. Zastanawiam się, jak to wszystko się potoczy i mam kompletną pustkę w głowie.
    Błędy: 1. "Naciągnął na siebie bokserki, ściągnął brudne szaty z wieszaka i wyszedł do dormitorium(...)" -> A nie powinno "wszedł" zamiast "wyszedł"?
    2. "Widziałem rozpiskę u McGonagall – skłamał gładko. Po czym popukał się w czoło." -> Zamiast kropki przed "przy czym" lepiej daj przecinek.
    3. "Oprócz oczywistych obowiązków prefekta, co obejmowało dyżury w bibliotece i na korytarza(...)" -> Powinno być: "korytarzach". Literówka ;p
    4. "Rządził się strasznie, krzycząc po każdym o byle błąd." -> Końcówka jakaś dziwna wyszła. Daj: "... po każdym byle błędzie".
    5. Przy słowach - jak i, przy którym -> stawiamy przed tym najczęściej przecinek. No i zastanów się nad słowem "mruknął" -> Raz piszesz to z dużej, a za chwilkę z małej. Stwórz taki sobie model, którego się trzymasz :)
    Odcinek wyszedł pod względem błędów dużo lepiej niż poprzedni. Rozwijasz się pod tym względem, więc możesz, a nawet powinnaś być z siebie dumna.
    Ogromnie mi się podobała ta wymiana zdań:
    - Black.
    - Evans. Znowu się uczysz, kujonie.
    - Znowu się obijasz, leniu.
    - I tak zdam.
    - Wiem. Niestety. Znowu quiddtich?
    - Nie, pieliłem grządki, panno oczywistość.
    -> Po prostu całość mnie rozbawiła i to dosłownie :p
    Czekam na nowy.

    p.s. Zaglądaj z raz dziennie, najczęściej wieczorem na pocztę. Byłoby mi zobaczyć twoją odpowiedź i mam nadzieję, że moją wiadomością w żaden sposób nie uraziłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Albo... przeczytałam te 2 rozdziały zakazanych jeszcze raz... że Evans&Balck, tak? w takim razie może jednak zmienię zdanie, bo mi ta para odpowiada;)
    Tak wiem, że szybko zmieniam zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynam czytac;) Syriusz z Rudą, tego jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję, że jeszcze mnie wiele razy pozytywnie zaskoczysz. Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cicha_Blester0227 lutego 2013 05:50

    Taaa. Wiem,że z niecierpliwością czekałaś na mój komentarz. W sumie i tak nie powinnam jeszcze komentować. Cobyś się bardziej niecierpliwiła. :D
    Jestem strasznie złośliwą osóbką. Wiem. :P Ale skoro na nową notkę zakazanych czekałam / w pewnym sensie / już z półtora roku to jako tako mam powód.



    Co do zakazanych zacznę jak zwykle od minusów. :D
    - Na razie blog liczy sobie tylko dwa rozdziały a już brakuje mi archiwum. Wiem, że niby jakieś masz ...ale jest ono strasznie niewygodne. :/ To malutkie z Młodości L&J jest znacznie wygodniejsze.


    Ok. Chwilowo przejdę do plusów.
    - Podoba mi się długość notek. Ale nie będę narzekać jeśli będą dłuższe :D
    - Szablon masz nawet ładny. Tylko ta dziewczyna mnie troszkę wkurza. No, ale jak się skupie na notce to prawie jej nie widzę.
    - Ciekawy pomysł. Nie jest to pierwszy blog L&S jaki czytam .. jednak chwilowo trzyma poziom którego tamtym brakowało. Nie mam nic przeciwko aby oni byli razem. I przyznam iż zastanawiam się w jaki sposób poprowadzisz dalej akcje.

    Jednak nie będę ukrywać iż będę kibicowała oraz namawiała Cię na to by była – choć przez jakiś czas – z Potterem.



    Dobra. Teraz najgorsza część komentarza - > moje osobiste uwagi, życzenia i inne złośliwości.

    - Mam nadzieję iż z Pottera nie zrobisz jakiegoś zapatrzonego w siebie głupiego egoistę. Wierzę iż będzie się on zmieniał na lepsze z każdym rozdziałem. Choć nie mam nic przeciwko akcji ''jeden krok do przodu i dwa w tył'' . W ten sposób zawsze byłby o jeden krok za Syriuszem , nie ? :)

    - Nie waż się spieprzyć zachowania Łapy. Jak już będzie z Rudą to niech nie waży się wracać do którejś ze swoich innych dziewczyn !! KPW ?

    -A dodatkowo już na wstępie opowiadania proszę , naprawdę bardzo ładnie proszę o Jasona. TAK!
    Wprowadź proszę Jasona. Zrobisz to dla mnie, prawda ?

    A! Zapomniałabym. Ostatnio mówiłaś iż Zakazani będą mieli z dwadzieścia rozdziałów. Widzę iż liczba wzrosła do trzydziestu. Osobiście jednak postaram się by dobili do pięćdziesiątki. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Condawiramurs1 marca 2013 12:03

    Podpba mi się Veronica, ma w sobie tajemnicę jest nietuzinkowa i dobra z niej obserwatorka. Syriusza też lubię, choć trochę denerwuje mnie jego maniera, ale trochę smutne, że tak właściwie zabierze przyjacielowi dziewczynę. tylko że lepiej ją rozgryzł po dwóch rozmowach niż James... ale też nie do końca, gdyż te łatki... ach te łaki... w każdym razie Lily jet trochę zbyt poważna, Syriusz powinien ją nauczyć innego patrzenia na świat, jak choćby w kwestii nauczania. Czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  6. Sceptyczna_Gratel17 maja 2013 07:41

    Kiedy ciąg dalszy?

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko 2 rozdziały? Kiedy kolejny.
    Na młodość L&J kiedy coś się pojawi?

    lily-evans-i-james-potter.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ten rozdział! Ostatnio gdzieś znalazłam Twojego bloga Młodość Lily i Jamesa - w jakimś katalogu - i tak sobie zaczęłam go czytać (jeszcze nie skończyłam, ale jak tylko skończę, od razu napiszę komentarz ;-)) i zobaczyłam, że założyłaś nowego bloga, więc postanowiłam wejść i przeczytać.
    I przyznam szczerze, że strasznie mi się podoba. Osobiście uwielbiam kanon, ale zawsze chciałam przeczytać opowiadanie, w którym byłby paring Syriusza i Lily. Evans - bo zawsze jest parowana z Potterem i nic nowego nigdy nie wnosi (chociaż bardzo lubię tą parę, to jednak czasem coś nowego jest bardzo odświeżające). A Black - bo to nasz kochany, najfajniejszy Huncwot. Uwielbiam Syriusza <3

    Teraz kiedy Veronica powiedziała Lily, że ona podoba się Syriuszowi, cała akcja na pewno się rozkręci. Nie mówię, że do tej pory się nic nie działo - podobały mi się bardzo te dwa rozdziały i już się nie mogę doczekać trzeciego. ;-)
    Ciekawa jestem jak zareaguje James... Czy dał się nabrać na gadkę Lily o szlabanie, czy może raczej będzie miał pretensje do Syriusza o zbyt poufałe kontakty z Lily...?
    Czekam ;D
    PS. Przepiękny szablon! Kim jest ten facet? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, więc ktoś tu jeszcze trafia :D Muszę odkurzyć tego bloga, miałam fajny pomysł na tę historię. Dziękuję za miłe słowa - mnie osobiście też zawsze fascynowała para Syriusz/Lily, stąd pomysł. Oczywiście najważniejszą dla mnie rzeczą tu chyba była... naturalność takiego rozwoju wydarzeń. Zobaczymy!
      Pozdrawiam, dziekuję za komentarz.
      Grafiki do szablonu głównie z deviantarta, linki w zakładce "Informacje". ;)

      Usuń
    2. A owszem, zaglądam :) dodałam tego bloga do obserwowanych i mam nadzieję, że także i na tym blogu postarasz się coś wkrótce opublikować. ;p
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Czy jest szansa, że pojawi się tu coś jeszcze...?

    Pozdrawiam,
    maximilienne

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej, Margaret... Trafiłam na tego bloga jeszcze w 2013r. niedługo po tym jak zaczęłam swoją przygodę z blogowaniem. Opowiadanie strasznie mi się spodobało, chociaż pojawiły się tutaj tylko dwa rozdziały. Dodałam do obserwowanych i czekałam... Ale się nie doczekałam.
    Ostatnio robiłam sobie porządki i usuwałam stare blogi. No i włączyłam twój (tak btw. to chyba dzięki tobie polubiłam parę Syriusz i Lily, bo wcześniej się z nią nie spotkałam). Usunęłam z obserwowanych, ale potem tutaj wróciłam, przeczytałam po raz kolejny te dwa rozdziały i... znowu dodałam. :) Mam ogromną nadzieję, że wrócisz i dokończysz tą historię. Z całego serduszka ci tego życzę. ♥ :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz